Już Sokrates w dziele Platona Kratylos mówi: „Gdybyśmy nie wydawali dźwięków i nie posiadali języka, a chcielibyśmy sobie nawzajem rzeczy przedstawiać, czyż nie czynilibyśmy tak, jak to niemi – zaczęlibyśmy wyrażać to za pomocą rąk, głowy i innych części ciała?”1. Mimo takich i podobnych spostrzeżeń w kulturze Zachodu język migowy uznawany był za drugorzędną, ułomną wersję mowy, w której słowa zastępowane są gestami. Tymczasem porozumiewanie się między ludźmi zapoczątkowały właśnie gesty i znaki. Znamienne jest, że dziecko niesłyszące już w czwartym miesiącu życia potrafi wykonać znak wskazujący, że chce jeść, podczas gdy dziecko, które słyszy, zazwyczaj jedynie płacze. Fakt, że gestykulację zastąpiła ewolucyjnie młodsza mowa, nie oznacza, że do rozwoju intelektualnego konieczne są słowa. Już w XVI w. lekarz i filozof Girolamo Cardano dowodził, że rozumienie pojęć nie musi odbywać się z udziałem mowy. Wątek ten w XX w. podjął psycholog Lew Wygotski, według którego „mowa umysłu” to struktura właściwie pozbawiona słów. Nie jest internalizacją mowy, którą posługujemy się na co dzień, lecz myśleniem znaczeniami.
Pełny artykuł poniżej:
[instashow cache_media_time=”3800″ speed=”300″]